Wiele moich podróży przechodzę z plecakiem, więc bardzo ważne dla mnie jest co zabieram. Nie mogę targać zbędnych kilogramów. Zapytałam trzech moich znajomych profesjonalnych fotografów, i o dziwo na pytanie – Hej, szukam małego, ale wiele mogącego aparatu, które zabiorę ze sobą w dalekie podróże – wszyscy trzej zgodnie odpowiedzieli FujiFilm Seria X. Jako, że miałam już instaxa Fuji, to miałam zaufanie do marki. Cena troszkę zwaliła mnie z nóg (cena sklepowa x100s to ok. 1500 euro), ale dla chcącego nic trudnego. Kupiłam na ebayu mało używaną sztukę za 30% tej ceny.

Aparat jest w pełni manualny, więc musiałam się szybko nauczyć co to przysłona, ale wyszło mi to na dobre. Ci co są ze mną od początku mogą zauważyć jaki przez 4 lata zrobiłam progres. Podpowiem: ogromny! A więc wybrałam śliczny x100s – wiele osób myśli, że to aparat analogowy. Ma też piękny skórzany futerał.

Większość zdjęć na stronie jest nim wykonana, więc możecie sobie zobaczyć… i porównać.

Poza tym oczywiśćie nie rozstaje się bez mojego instax wide.  Pomysł na niego wziął się pewnego dnia, gdy… straciłam wszystkie zdjęcia z ostatnich 2 lat, bo mi ukradli aparat (Lumix – też polecam!). I oczywiście nie zgrałam nic, bo uwielbiam wielkie karty SD typu 64giga. Po chwili złości doszłam do wniosku, że kurde, skoro ich nawet nie zgrałam, oprócz kilku fotek wrzuconych na facebooka, to może one wcale nie były takie dobre (oczywiście, że nie były, bo wtedy jeszcze pstrykałam fotki gdzie popadnie) Ilość – nie jakość. No i wtedy zobaczyłam jego – oldschoolowy polaroid (choć to nazwa zastrzeżona). Z miejsca mnie kupili. W końcu mam coś namacalnego i zawieszam po porstu na ścianę lub lodówkę. No i wyobraźcie sobie sytuację, gdy w Nepalu totalnie z dala od cywilizacji, uczyłam dzieci fotografii właśnie na instaxie. Gdy robiłam zdjęcie i wychodziło po chwili gotowe – zachwyt był ogromny. Magia – mówiłam 😉

Poza tym oczywiście zawsze mam ze sobą smartfona. Nie będę wymieniać marek, bo miałam je wszystkie. Niestety regularnie mi się niszczą, bo albo zrzucę ze skały, albo wysoko w Himalajach zaczyna mi wariować albo .. a zresztą 🙂

I tak.. nawet na szczyt KIlimanjaro wtargałam 3 aparaty! Wariatka! Ale przynajmniej mam instaxa wykonanego na wysokości 6tys. metrów. Robiłam też w czasie lotu paralotnią 😉 Ciekawe czy ktoś zrobił wyżej?

Autorka

Solo traveler around the world

Zostaw komentarz