125 małych mnichów w Królestwie Paganu w Birmie.

Skąd się tam wzięli? W 2007 roku południe kraju nawiedził sztorm i osierocił setki dzieci. Jeden z mnichów w klasztorze w Bagan przygarnął ich do siebie. Stworzył przedszkole, szkołę i teraz nawet już szkołę średnią. Utrzymują się wyłącznie z datków. Spędziłam z nimi cały ranek. Zaproszono mnie nawet na lunch. Chłopcy mimo że są mnichami jak to dzieci bawiły się beztrosko. Jest to im wybaczane. „To jeszcze dzieci” – słyszę od starszych mnichów.

Od małego muszą sami słać sobie łóżko, prać i mają zmiany w kuchni. Jest skromnie ale nikt nie głoduje. Dzień zaczyna I kończy się modlitwą. Posiłki i ich przygotowywanie jest święte. Podobnie jak do świątyni tak i do jadalni należy ściągnąć buty. Je się w kuckach. Bardzo dużo czasu spędzają na powietrzu. Spod czerwonych szat wystaje szczupłe. ale silne umięśnione ciało. Znają trochę słów po angielsku. Z dużą dozą nieśmiałości (bo jestem kobietą) podchodzą i pytają się skąd jestem. Co robiłam dziś rano i gdzie już podróżował? Pokazuję im więc moje zdjęcia z Afryki, Ameryki czy Australii. Świecą im się oczy. A gdy pytam kim oni chcą zostać w przyszłości… to mówią że piłkarzem jak Lewandowski. 😂 Rozwaliło mnie to. To był dobry dzień. Dziękuję 🙏❤️Jeśli chcecie złożyć dotacje na ten klasztor to zapraszam na priv. Podam dane…

Autorka

Solo traveler around the world

Zostaw komentarz